Przymknąłem
oczy, nie bardzo wiedząc co się dzieje.
Niecałe dwadzieścia minut wcześniej siedziałem za kierownicą swojego auta
odliczając sekundy do powrotu do żony i jeszcze nienarodzonego dziecka.
Wracając z dwutygodniowego koncertu, miałem tylko jedno słowo w głowie: Demi,
sam niedowierzałem we własne szczęście, miałem wszystko o czym marzyłem, sławę,
rodzinę, wtedy wydawało mi się, że nic nie może zmącić mojego życia. Poczułem
lekki niepokój kiedy dojechałem do domu, a w żadnym pokoju nie paliło się światło,
tłumaczyłem sobie, że może śpi, przecież nie musiała na mnie czekać, choć
zawsze to robiła. Po cichu wszedłem do domu od razu wyczułem coś dziwnego,
najpierw swoje kroki skierowałem w stronę sypialni, następnie łazienki, kuchni,
nigdzie nie było mojej ukochanej. Sprawdziłem szafki, nie było jej rzeczy,
kiedy wszedłem do salonu i zapaliłem światło, nie wiedziałem co robić, usiadłem
na kanapie i wtedy moim oczom ukazała się ramka ze zdjęciem moim i Demi, a pod
nią jakaś biała koperta. I właśnie teraz stoję na środku pokoju z kopertą w
ręku, bojąc się jej zawartości, czując niepewność, odłożyłem ją na stolik.
Ostatnim czego w tamtej chwili chciałem było przeczytanie słów: ,,Nie kocham
cię” napisanych pismem Demi. Przymknąłem oczy, jedynym dźwiękiem, który
dochodził do moich uszu było tykanie zegara, sekunda za sekundą, minuta za
minutą, czas pędził nieubłaganie, ale ja nie potrafiłem otworzyć oczu, nie
potrafiłem zdobyć się na odwagę. Od dziecka miałem wszystko, kiedy byłem
nastolatkiem zdobyłem sławę, co za tym idzie rzeszę fanów, ale zawsze czegoś mi
brakowało, później poznałem Demi, zakochałem się w niej, przez kilka lat
byliśmy dobrymi przyjaciółmi, ukrywałem swoje uczucia, czując jak to zabija
mnie od środka. Do tej pory nikt nie wie co wtedy czułem, nikt nie zdawał sobie
sprawy, że to wszystko zaczęło mnie przytłaczać, pozornie byłem szczęśliwym
chłopakiem, ale tak naprawdę nie dawałem sobie rady z tym co mnie otaczało. I
nagle wszystko zaczęło się układać, Demi wyznała mi miłość, pobraliśmy się, kilka
miesięcy później dowiedziałem się, że zostanę ojcem, myślałem, że to co złe już
za mną. Zacząłem zapominać o okresie, w którym nie dawałem sobie rady,
przestałem o tym myśleć, jakby czegoś takiego w ogóle nie było, ale to także
pozory. Nie da się zapomnieć o czymś co chwilami odbierało ci sens życia, choć
bardzo chciałem, naprawdę chciałem…chciałem być szczęśliwy i udawało mi się to,
kiedy obok mnie była Demi wszystkie problemy przestawały mieć znaczenie, ona
była moją iskierką, oczywiście czułem się źle, ale moja gra aktorska
przekonywała wszystkich, że jest okej, a ja sam balansowałem między normalnym
życiem, a życiem w moim umyśle, które ciągle podpowiadało mi, że coś jest nie
tak. Teraz wszystko co ukrywałem w sobie przez tyle lat chciało wyjść na zewnątrz,
prawie krzyczało w mojej głowie, a ja wzrok utkwiony miałem w białym
prostokącie, który zawierał coś czego bałem się najbardziej…odrzucenie. Wziąłem
głęboki wdech i sięgnąłem po kopertę, trzęsącymi rękami wyjąłem list, moim
oczom ukazał się tekst napisanym pismem mojej żony.
Drogi Joe
Długo zastanawiałam się co napisać w
tym liście, miałam kilka pomysłów, ale także był moment kiedy chciałam sobie
darować. Po dłuższym przemyśleniu doszłam jednak do wniosku, że nie mogła bym
Ci tego zrobić. Jak zapewne zauważyłeś wyprowadziłam się, choć ja bym tego tak
nie nazwała. Pewnie zachodzisz w głowę co się stało i uwierz mi żadna z twoich
hipotez nie jest poprawna. Jutro nie dostaniesz koperty z pozwem rozwodowym,
ani zaraz nie zadzwoni do Ciebie człowiek żądający okupu. Wiem, że teraz twoja
wściekłość wzrasta i nie dziwię się bo sama jestem na siebie wściekła, kiedy
czytasz ten list ja już jestem daleko. Joe, wyjechałam, ponieważ muszę Cię
chronić, tak zdaję sobie sprawę, że to głupio brzmi, ale taka jest prawda. Jak
na razie nie mogę Ci więcej powiedzieć, nie dzwoń bo i tak nie odbiorę. To ja
się odezwę w odpowiednim czasie. Mam nadzieję, że mimo wszystko mnie
zrozumiesz…
Demi
Ps. Kocham Cię
Wpatrywałem
się w dwa ostatnie słowa jak zahipnotyzowany , bicie mojego serca
przyśpieszyło, nie potrafiłem się skupić na treści listu, nic z tego nie
rozumiałem, wyjechała, musi mnie chronić, kocha. To wszystko nie trzymało się
kupy
- Hahaha bardzo śmieszne Demi!- krzyknąłem, nie bardzo wiedząc co robię- naprawdę ubaw po pachy- zacząłem głęboko oddychać- no już wyłaź, od ochrony to ja mama ochroniarzy, a nie ciebie- szepnąłem upuszczając list.
Wszystko legło w gruzach, wziąłem do ręki ramkę ze zdjęciem moim i Demi, przejechałem opuszkiem po jej twarzy, byliśmy w tedy nad morzem, miesiąc po ślubie, z dala od paparazzi..
- Hahaha bardzo śmieszne Demi!- krzyknąłem, nie bardzo wiedząc co robię- naprawdę ubaw po pachy- zacząłem głęboko oddychać- no już wyłaź, od ochrony to ja mama ochroniarzy, a nie ciebie- szepnąłem upuszczając list.
Wszystko legło w gruzach, wziąłem do ręki ramkę ze zdjęciem moim i Demi, przejechałem opuszkiem po jej twarzy, byliśmy w tedy nad morzem, miesiąc po ślubie, z dala od paparazzi..
-Czemu mi to znowu zrobiłaś?- szepnąłem- Czemu znowu wyjechałaś?
Z całej siły rzuciłem ramką
-Czemu?!- krzyknąłem, wpatrując się w odłamki szkła porozrzucane na podłodze.
Z całej siły rzuciłem ramką
-Czemu?!- krzyknąłem, wpatrując się w odłamki szkła porozrzucane na podłodze.
Chwiejnym
krokiem podszedłem do barku i wyjąłem z niej coś w czym większość ludzi topi
smutki, które niestety wracają, ale ja się tym nie przejmowałem, potrzebowałem
tylko chwili zapomnienia, z butelką i kieliszkiem wróciłem do stołu. Wyjąłem
telefon z kieszeni i wybrałem numer Demi, oczywiście miała wyłączoną komórkę,
czego mogłem się spodziewać? Drugim numerem który wybrałem był numer Nicka.
-Już się
stęskniłęś?- po kilku sekundach usłyszałem wesoły głos brata- my z Kevinem
właśnie dojeżdżamy do domu rodziców
-Odeszła- powiedziałem nie wsłuchując się w jego słowa
-Co? Mów głośniej bo nie słyszę, co odeszło?
-Aaaaa Demi odeszły wody!- usłyszałem krzyk Kevina, coś mnie zakuło w środku, wyjechała, zostawiła mnie samego, ale czy chce pozbawić mnie też dziecka?
-Joe? Halo, słyszysz mnie? Demi rodzi?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Nicka- Jeżeli rodzi to wiec, że to jest niemożliwe, ponieważ kobieta rodzi w dziewiątym miesiącu ciąży. Najlepiej pojedźcie do sz…
-Demi odeszła!- krzyknąłem i wyłączyłem się, nie miałem ochoty słuchać tych bzdur, nie miałem na nic ochoty, chciałem zamknąć oczy i zapomnieć.
Sięgnąłem po butelkę, to był mój jedyny ratunek. Kieliszek za kieliszkiem, a ja powoli zaczynałem wszystko rozumieć, ona nigdy mnie nie kochała, zabawiła się mną, a teraz jej się znudziłem i wymyśla jakąś głupią wymówkę, że musi mnie chronić. To wszystko było grą te wszystkie wspólne chwile, te czułe słowa. Jak mogłem być tak naiwny? Jak mogłem pomyśleć, że mogę być dla kogoś ważny? Jak mogłem pomyśleć, że zasługuję na szczęście? Z pozoru miałem wszystko, a tak naprawdę nie miałem nic. Dlaczego ona mi to zrobiła? Nie mogła po prostu powiedzieć, że mnie nie kocha, jeszcze przed ślubem, może mniej by bolało…Wszystko wtedy było by inaczej, ale nie ona musiała mnie zranić, może jej to sprawia przyjemność. Moje wewnętrzne przemyślenia przerwało walenie do drzwi, podniosłem delikatnie głowę, widziałem trochę niewyraźnie po chwili do salonu weszli moi bracia. Tacy troskliwi, szkoda, że nie znają prawdziwego mnie, nic o mnie nie wiedzą, zaśmiałem się gorzko. Wpatrywali się we mnie osłupieni, Nick zaczął do mnie podchodzić, ale po chwili coś przykuło jego uwagę na podłodze, popatrzyłem w to samo miejsce co on, leżała tam rozbita ramka ze zdjęciem, podniósł je. Wspomnienia wróciły odwróciłem wzrok i nalałem sobie kolejny kieliszek.
-Odeszła- powiedziałem nie wsłuchując się w jego słowa
-Co? Mów głośniej bo nie słyszę, co odeszło?
-Aaaaa Demi odeszły wody!- usłyszałem krzyk Kevina, coś mnie zakuło w środku, wyjechała, zostawiła mnie samego, ale czy chce pozbawić mnie też dziecka?
-Joe? Halo, słyszysz mnie? Demi rodzi?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Nicka- Jeżeli rodzi to wiec, że to jest niemożliwe, ponieważ kobieta rodzi w dziewiątym miesiącu ciąży. Najlepiej pojedźcie do sz…
-Demi odeszła!- krzyknąłem i wyłączyłem się, nie miałem ochoty słuchać tych bzdur, nie miałem na nic ochoty, chciałem zamknąć oczy i zapomnieć.
Sięgnąłem po butelkę, to był mój jedyny ratunek. Kieliszek za kieliszkiem, a ja powoli zaczynałem wszystko rozumieć, ona nigdy mnie nie kochała, zabawiła się mną, a teraz jej się znudziłem i wymyśla jakąś głupią wymówkę, że musi mnie chronić. To wszystko było grą te wszystkie wspólne chwile, te czułe słowa. Jak mogłem być tak naiwny? Jak mogłem pomyśleć, że mogę być dla kogoś ważny? Jak mogłem pomyśleć, że zasługuję na szczęście? Z pozoru miałem wszystko, a tak naprawdę nie miałem nic. Dlaczego ona mi to zrobiła? Nie mogła po prostu powiedzieć, że mnie nie kocha, jeszcze przed ślubem, może mniej by bolało…Wszystko wtedy było by inaczej, ale nie ona musiała mnie zranić, może jej to sprawia przyjemność. Moje wewnętrzne przemyślenia przerwało walenie do drzwi, podniosłem delikatnie głowę, widziałem trochę niewyraźnie po chwili do salonu weszli moi bracia. Tacy troskliwi, szkoda, że nie znają prawdziwego mnie, nic o mnie nie wiedzą, zaśmiałem się gorzko. Wpatrywali się we mnie osłupieni, Nick zaczął do mnie podchodzić, ale po chwili coś przykuło jego uwagę na podłodze, popatrzyłem w to samo miejsce co on, leżała tam rozbita ramka ze zdjęciem, podniósł je. Wspomnienia wróciły odwróciłem wzrok i nalałem sobie kolejny kieliszek.
-Czemu myślicie, że coś się dzieje?- zapytałem starając się, żeby każde słowo wymówić wyraźnie, choć i tak powstał bełkot
-Jesteś pijany!- Nick położył zdjęcie na stole, odsuwając ode mnie butelkę
-Ja? Pijany? Chyba ty!- powiedziałem niezdarnie próbując dosięgnąć źródła mojego stanu- Wypiłem trochę to nie czyni ze mnie pijanego- powiedziałem zauważając karcące spojrzenie młodszego brata
-Chyba jednak się mylisz- powiedział przytrzymując moją rękę, która właśnie dosięgnęła butelkę- jesteś kompletnie pijany, powiedz nam co się stało, gdzie jest Demi?
-Jaka Demi?- popatrzyłem na niego jak na idiotę, nie znam żadnej Demi powtarzałem sobie w myślach choć z sekundy na sekundę wracała do mnie brutalna prawda
-Twoja żona- widziałem, że Nick powoli zaczynał się denerwować
-Nie wiem gdzie ona jest i mnie to nie obchodzi- przymknąłem oczy, czując, że muszę się napić
-Jak to nie wiesz, o co chodzi?
-Po prostu odeszła, wyprowadziła się, zostawiła mnie- szepnąłem, powstrzymując się od krzyku i delikatnie mrugając oczami, które dziwnie zaczęły mnie piec
-Co?- Nick wstał patrząc na mnie jak na idiotę, trudno żeby patrzeć na mnie inaczej prawda?
-Nic, możemy o niej nie rozmawiać?- zapytałem, mając zamiar nalania sobie kolejnego kieliszka- może też się napijecie?- zerknąłem na Kevina, który do tej pory się nie odzywał, ale on nie był nami zainteresowany wpatrywał się w szafki jak zahipnotyzowany raz za kiedy coś szeptając, zaśmiałem się cicho i wtedy przypadkiem strąciłem butelkę ze stoły rozbiła się z głuchym trzaskiem- eh no i widzicie co się przez was stało? Kevin mógłbyś podać mi butelkę z barku?
-Nie podawaj- Nick był już mocno zdenerwowany- ostatni raz pytam gdzie jest Demi?
-Ostatni raz odpowiadam nie wiem gdzie ona jest i mnie to gó.. to znaczy nic nie obchodzi
-Joe! Co się z tobą dzieje? Jak to nie wiesz gdzie jest twoja żona?- wstałem powoli wyciągając białą kartkę, która pozbawiła mnie nadziei
-Proszę, może ty coś z tego zrozumiesz- podałem mu list od Demi, patrzyłem jak w skupieniu czyta- I co?
-Nie wiem co o tym sądzić- powiedział bezradnie wpatrując się w kartkę
-Ja też nie wiem po co ten głupi list, ale za to wiem o co chodziło Demi
-To może podzielisz się z nami?- zapytał ironicznie
-Ależ oczywiście mój kochany braciszku, Demi po prostu chciała się mną zabawić, a teraz z braku odwagi powiedzenia mi tego, że już jej się znudziłem wymyśla jakieś durne bajeczki
-Aha, widzę, że alkohol do reszty uderzył ci do głowy- zaśmiałem się, patrząc na to jak mój brat zaczyna sprzątać resztki szkła porozrzucanego na podłodze
-Eh niestety to jest prawda, nasza idealna Demi, okazała się idi..
-Jospeh, przestań! Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że Demi jest taka, musiała mieć poważny powód, żeby zrobić coś takiego. Pomyśl o tym jak ją kochasz, pomyśl o swoim dziecku!
-Jakim dziecku? Nawet nie wiadomo czy jest moje!- wykrzyknąłem, w jednej chwili wszystko do mnie wróciło
-Co? Joe czy ty się słyszysz? Jak możesz mówić o niej takie rzeczy? Może ty jej coś zrobiłeś? Może się pokłóciliście?
-Powiedz mi dlaczego zawsze Ja? Może ona wcale nie jest taka idealna, co? Przyjechałem do domu, a jej już nie było, znalazłem tylko ten list, wyjechała, rozumiesz? Mam dość tego, że ciągle to ja robię coś źle, czy po prostu nie mogę być szczęśliwy? Zawsze musi się coś spieprzyć, zawsze! Ale tym razem to nie moja wina..- próbowałem unormować oddech miałem ochotę wykrzyczeć cały swój ból, który gromadził się we mnie przez te wszystkie lata- powiedz, że to nie moja wina- szepnąłem
-Joe, ja nie wiem co…
-Nikt nie wie, nikt nic o mnie nie wie
Bracia patrzyli na mnie oszołomieni, w końcu Nick do mnie podszedł i mnie objął, po czym dołączył do nas Kevin, a ja poczułem się jak mały Joe, który zgubił zabawkę, ale byłem dużym Joe, który stracił wszystko co miał, choć w głębi wiedział, że tak naprawdę nigdy nic nie miał, na nic nie zasługiwał…
Przepraszam, wiem, że minęło bardzo dużo czasu od ostatniej notki i także wiem, że spodziewałyście się czegoś o wiele lepszego. Tak długiej nieobecności nie potrafię niczym uzasadnić, przez ostatni czas odpoczęłam trochę od tego blogowego świata, oczywiście czytałam wasze rozdziały, ale ich nie komentowałam i za to też bardzo przepraszam, z tym rozdziałem całkowicie wracam, postaram się zostawiać po sobie ślad wszędzie, dosłownie ;) tak abyście wiedziały, że nadala jestem obecna, niestety muszę przyznać, że nie mam pomysłu, a raczej weny na tego bloga i to widać w powyższym rozdziale. Zauważyłam pewien spadek ,,formy", dawno nie pisałam przez co piszę gorzej.
Pozdrawiam Nila :*
♥ Niesamowity rozdział ;* Zastanawia mnie dlaczego Demi odeszła od Joe. Napisała w liście, że musi go chronić... Hmmm... Mam niejasne uczucie, że ma to coś wspólnego z Maćkiem ;*
OdpowiedzUsuńDobrze, że ma wsparcie u swoich braci <3
Biorąc pod uwagę obecność Seleny... To tylko przypuszczenia, ale to chyba do niej pojechała <3
W pierwszym tomie zdążyły się polubić :D ♥
Cieszę się, że wróciłaś ;* Bardzo mi Ciebie brakowało ;* To cudowne, że jesteś z nami :D Ta nieobecność wcale nie była taka długa ;* A nawet, jeżeli. To co? ♥ Najważniejsze, że tu jesteś :D Wiem, wiem powtarzam się ;d
Mam nadzieję, że już zawsze bd wśród nas <3
Jak również, że nigdy nie zapomnisz o nas <3
Selcia<3
PS. Nigdy nikt o Tobie nie zapomniał! ♥ NIGD ;* <3
WE ♥ YOU!
Rozdział cudowny, ale mi smutno :( czemu? Czemu ona odeszła? Czemu zostawiła go? A co do twojej nieobecności to ważne, że wróciłaś ;) Jak wysłałaś mi o rozdziale to taki zaciesz miałam xd
OdpowiedzUsuńAch kochana moja, nawet nie wiesz jak ja za Tobą tęskniłam! Smutny ten rozdział, ale i wzruszający, zwłaszcza to porównanie małego Joe z dorosłym na końcu jakoś tak... rozczuliło mnie ;) Trudno jest ci pewnie wrócić, ale ja jestem cierpliwa i czekam na twoje nowe pomysły ;)
OdpowiedzUsuń~Anne ;)
Bardzo emocjonujący rozdział, biedny Joe ma w sobie tyle żalu i złości, nie dziwię się, Demi mnie rozczarowała choć z drugiej strony może naprawdę miała ku temu powód, może rzeczywiście coś się przytrafiło, coś co mogłoby zagrażać życiu Josepha. W każdym bądź razie nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału, chcę więcej *___*!
OdpowiedzUsuńNormalnie Deja Vu :D Tak kiedy mówiłaś mi ze dodasz tą notkę w świata to zaczęłam się śmiać :D Teraz nie wiem co robić , za pewnie znowu zacznę się śmiać :D Dobrze rozumiem Kevina też ostatnio wpatruje się w meble z utesknieniem :D Rozdizł dobrze wiesz ze ejst niesamowity i jaki spadek formu ku*** :D Dobrze wiesz , ze notka jest napisana dobrze i ty nigdy nie masz spadku formy fizycznej jak i blogowej :D Mam tylko jendo zastrzezenie czemu nie ma dla mnie dedykacji a prosiłam :( Ciekawe co ta Demi wymysli ?^^ I ten Joe jaka zalamka, normlanie jak baba :) Mam nadzieje zer szybko sie to wszytsko wyjasni bo zrozpacoznu Joe mnie dobija czt. doprowadza do smiechu. Jak mozna zbic butelke tak porzadnego alkoholu ( przynajmniej mam nadzieje ze byl porzadny). Wiec z niecierpliwosci czekam na kolejna notke , mam nadzieje ze pojawi sie do grudnia :D Juz ja cie natchne wena nie martw sie :D Twoja i zawsze oddana Lilka xD Wtf ?
OdpowiedzUsuńCudownie <3 paradoxical--truth.blogspot.com WerkQ
OdpowiedzUsuńNo i wrocila nasz niewierzaca w swoje cueowne umiejetnosci Nila. Kochana ten rozdzial jest boski czytajac go czulam sie jakbym byla obok nich i patrzyla na to. Szkoda ze odeszla ale wszystko ma jakis sens. Czekam na NN<3
OdpowiedzUsuńbiedny Joe, biedna Demi, biedne małe Josephinki! bo to trojaczki będą. Masz rację, to mnie zaciekawiło, dlatego domagam się nn w chwili obecnej, tu, i teraz. No wiem że i tak mnie nie posuchasz... i rozdział się teraz nie pojawi :( a szkoda, bo byłabym szczęśliwa, wiem że Joe znajdzie sobie jakąś Aschley, (czy coś tam ineego) no taka dziewczyna na zastąpienie demi, i później demi nie wróci bo Joe będzie niby "szczęśliwy" ale on tak naprawdę nie będzie szczęśliwy ... i będą umierać w bólu, a małe Josephinki będą zyły bez ojca! o losie! czy musisz być taki okropny (<- mówi z wyrzutami
OdpowiedzUsuńCIEBIE CHYBA ŹRENI JEŻELI MYŚLISZ, ŻE TO ZOSTAWIĘ BEZ ROZGŁOSU!
OdpowiedzUsuńSELCIA<3
Ja sama nie wiem co mam pisać, bo przez miesiące nie wchodziłam na gg i dopiero teraz zauważyłam powiadomienie o tym blogu, którego pierwszy tom tak bardzo kocham ;__; mam nadzieję, że będziesz kontynuować to opowiadanie, stęskniłam się za fanficami o Jemi (:
OdpowiedzUsuńzmieniłam nick z Sonreir na WaywardHeart, ThisWaywardHeart, TheWaywardHeart, jak kto woli xD